Skip to main content

Stworzenie kolejnej Doliny Krzemowej – takiej pokusie nie oparłby się żaden burmistrz rozwiniętego miasta. A jednak pokusa budowy ośrodka badań i rozwoju, które przyciągnie tych, których Richard Florida nazywa klasą ludzi twórczych, może być destruktywna dla samego miasta. Takie przynajmniej wątpliwości stawia angielski Royal Town Planning Institute, w swoim raporcie Planning and Tech.

Największy w Europie instytut planistyczny przestrzega przed przykładaniem zbytniej uwagi do rozwoju tzw. technologicznych hubów. Tego typu specjalne strefy prowadzą do zachwiania równowagi w mieście i wprowadzają urbanistyczne nierówności. Beneficjentami ich działalności są głównie one same – korzyści gospodarcze wynikające z biznesu nie są dystrybuowane w obrębie całego miasta.
Dlatego RTPI sugeruje, aby techno-parków nie pozostawiać samym sobie, lecz jak najlepiej integrować z lokalną społecznością. Wciągnąć w wir miejskich wydarzeń, tak aby ściślejsze były ich związki i lepszy, wzajemny przepływ wartości. Angielscy planiści sugerują trzy rodzaje działań.

1. Lepiej kształcić lokalną społeczność. Groźną praktyką jest to, że firmy lokując siedzibę w mieście, wraz z kapitałem i technologią importują też własne zasoby ludzkie. Stąd ich niedopasowanie do lokalnego kontekstu. Dostarczenie wartościowych kadr na miejscu jest więc priorytetem – dbać o to powinni także burmistrzowie. Są już pozytywne przykłady, m.in. tradycyjnie ubogie londyńskie rejony Borough of Hackney, gdzie powstał Silicon Roundabout. Tutaj miejscowe szkoły podjęły współpracę edukacyjną z nowo osiedlonymi spółkami technologicznymi.

2. Zaangażować biznes w sprawy lokalne. Technologiczne firmy mogą działać same dla siebie, ale można je też wciągnąć w życie miasta. Nie w społeczność, ale w ekonomiczny obieg. W ten sposób same staną się jego częścią. Władze powinny dawać ku temu zachęty. Tak stało się w walijskim Cwmbran, postindustrialnym mieście, które dysponowało sporym zapleczem pustych hal magazynowych i fabrycznych. Planiści wyszli z propozycją dla firm, które zdecydowały się tam wprowadzić: zrefinansują im koszt inwestycji w nieruchomości, jeśli te środki zainwestują na miejscu w badania i rozwój lub zaawansowaną technicznie produkcję. Ofertę przyjął m.in. amerykański producent podzespołów samochodowych Meritor. Miasto zwróciło mu 7,5 mln funtów, bo zdecydował się uruchomić ośrodek badań nad systemami hamulcowymi. Miasto zyskało prawie 1,2 tyś. nowych miejsc pracy.

3. Wprowadzić technikę do miasta. Skoro pojawiają się nowe firmy, głupio nie skorzystać na technologiach, jakie ze sobą przynoszą. Jeśli uda się je zastosować na korzyść miasta, relacje biznes-samorząd się zacieśnią, a ostatecznie skorzystają na tym mieszkańcy.
W ten m.in. sposób kilka brytyjskich miast używa zaprojektowanych lokalnie systemów GPS do optymalnego mapowania tras zbioru odpadów, co ułatwia cały proces i czyni go tańszym. Podobnie zrobiła Barcelona, która nakłoniła lokalną firmę Bitcarrier do instalacji w mieście czujników, dzięki którym przy użyciu aplikacji mieszkańcy w czasie rzeczywistym mogą uzyskiwać informacje na temat ruchu miejskiego.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

MIESZKAŃCY AMSTERDAMU SAMI TWORZĄ INTELIGENTNE MIASTO GOOGLE WZIĄŁ SIĘ ZA BUDOWANIE MIAST SZKOŁA JAK CAMPUS GOOGLE’A

 

Najpopularniejsze teksty

Beton bez cementu

Miesięczny bilet napędza kolej

Kopenhaga pełna osiedli z kontenerów

Elektryczne taksówki niebawem polecą

Biblioteki na kółkach

Koniec poczty lotniczej

Ludzie uczą mówić rośliny