Skip to main content

Sześć tygodni – dokładnie tyle zajęło Amsterdamowi stworzenie bezprzewodowej sieci dedykowanej dla Internet of Things. Wszystko dzięki mieszance nowych technolgii i tradycyjnego, holenderskiego zapału społecznego. Sieć nazwana po prostu Things Network, jest publiczna bo stworzona przez prywatne firmy oraz osoby i ma służyć wszystkim mieszkańcom. Bez opłat. Na przekór koncernom telekomunikacyjnym.

Pomysł zrodził się w głowie miejscowego przedsiębiorcy Wienke Giezemana, po tym jak dowiedział się o możliwościach nowej technologii LoRaWAN (Long Range WAN). Są to nadajniki o niebywale dalekim zasięgu – do 100 km, chociaż w mieście zabudowania ograniczają sygnał do 2 km. Najważniejsze, że działają w wąskim paśmie transmisji, na które nie potrzeba licencji operatora telefonii komórkowej. LoRaWAN jest przy tym siecią niskiej mocy – poszczególne czujniki przez 10 lat mogą działać na dwóch bateriach – co mocno ogranicza ich przepustowość. Maksymalna szybko to 100 kbps, czyli tysiąc razy mniej niż to co może zaoferować LTE. Maszyny filmów nie oglądają, taka prędkość całkowicie im więc wystarczy do komunikowania się i stworzenia środowiska Internet od Things.

Jeden czujnik kosztuje 1000 euro, nie mniej Giezemana szybko policzył, że na pokrycie centrum Amsterdamu wystarcza dziesięć takich nadajników. Namówił więc grupę firm z branży technologicznej, m.in. redakcję serwisu The Next Web, aby wspólnie zainwestować w taki zestaw. I w sześć tygodni udało się stworzyć sieć darmową i otwartą dla wszystkich, którzy w miejskim środowisku chcą tworzyć inteligentne rozwiązania, w których komunikują się same urządzenia. Things Network nie jest zresztą pierwszym projektem w Amsterdamie, gdzie istotną rolę odgrywa inicjatywa oddolna – mieszkańcy biorą stały udział w rozwoju inteligentnego miasta, m.in. sami instalując sieci czujników.
Jednym z pierwszych projektów jest system czujników rozmieszczonych na łodziach obstawiających miejskie kanały: to małe piłki umieszczane na dnie kadłuba, które informują ekipę techniczną w momencie kiedy pojawi się jakiś przeciek i łódź zacznie nabierać wody (w USA pilotażowe programy pokazywały, jak za pomocą nowej sieci kontrolować poziom paliwa w zbiornikach samochodów flotowych).

Władze miasta są zachwycone projektem i w pełni go popierają. “Amsterdamczycy zainwestowali w siebie i teraz cała wspólnota jest właścicielem sieci. Nie wydaje mi się, że coś takiego powstało już wcześniej. Ciekaw jestem jak tradycyjne telekomy poradzą sobie z tak rewolucyjnym sposobem budowy sieci.” – mówi Ger Baron, CTO Amsterdamu.
Sam pomysłodawca, Wienke Giezeman pełen zapału, chce swój pomysł powielać w kolejnych miastach. Na razie pracuje jednak na tym, aby opracować tańsze czujniki. Takie, kosztujące nie 1000 ale 200 euro.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

DROGA PODŁĄCZONA DO INTERNETU GOOGLE WZIĄŁ SIĘ ZA BUDOWANIE MIAST EKIPA ROBOTÓW NAPRAWI MIEJSKIE ULICE