Społeczeństwo się starzeje, ale to dzieci są najszybciej rosnącą grupą ich mieszkańców – według szacunków ONZ w 2030 r. będą już stanowić 60 proc. populacji miast. Dlatego Arup przekonuje, że to właśnie pod kątem potrzeb dzieci należy planować rozwój naszych metropolii, tworząc więcej przestrzeni dla dziecięcej rekreacji i zabawy. Ma to też uzasadnienie ekonomiczne, bo jak szacują naukowcy z wydziału Human Capital Policy na University College London, każdy 1 dolar zainwestowany w zaplecze, które pozwala się dzieciom jednocześnie bawić i edukować przynosi 8 dolarów przyszłego zwrotu dla całej społeczności.
Swoje analizy i wnioski Arup przedstawił w opracowaniu Cities Alive: Designing for Urban Childhoods. Wymienia tu pięć podstawowych wyzwań, z jakimi musi się uporać „dziecięcy urbanizm„. Wszystko sprowadza się do większej aktywności i pozytywnych interakcji, które z kolei budują właściwe więzi społeczne oraz zapewniają dobre warunki do rozwoju:
– Ruch na drodze i zanieczyszczenie powietrza, które negatywnie wpływają na rozwój fizyczny i umysłowy. Ograniczają ich swobodę i samodzielność.
– Zbyt wysoka zabudowa (np. osiedli) i rozlewanie się miast, stoją do siebie w opozycji, ale obie skrajności są szkodliwe bo prowadzą do izolacji i zamykania się w domu. Zrównoważona zabudowa z dobrą infrastrukturą pieszą, rozwija kontakty międzyludzkie i sprzyja aktywności fizycznej (co m.in. zapobiega pladze otyłości).
– Przestępczość i obawa przed bezpieczeństwem w przestrzeni publicznej także prowadzą do izolacji, hamując rozwój fizyczny i społeczny dzieci. Dlatego trzeba inwestować w miejsca dedykowane dla dziecięcych zabaw, gdzie młodsza część społeczeństwa będzie się czuć bezpiecznie – w brytyjskim Merseyside 90 proc. spadek zachowań antyspołecznych (z 44 do 4) osiągnięto właśnie dzięki inwestycjom w takie zaplecze.
– Nierówny dostęp do miasta. Za tym problemem kryje się słaba jakość przestrzeni zielonej, słaba dystrybucja miejsc zabaw i brak bezpiecznego dostęp do tych zasobów. Uporanie się z tymi problemami prowadzi do poczucia większej równości społecznej, co ma duży wpływ na właściwy rozwój młodych ludzi.
– Izolacja i nietolerancja wynika m.in. ze złego projektowania ulic i przestrzeni publicznych, które nie sprzyjają większej interakcji pomiędzy mieszkańcami i budowania między nimi zaufania – 40 proc. Amerykanów opowiada się, za tym aby dzieci do 12 roku życia w parkach znajdowała się pod opieką dorosłych. To właśnie prowadzi do izolacji dzieci i młodzieży, a w dalszej kolejności także ich marginalizacji oraz negatywnego postrzegania w środowisku.
W dalszej cześci opracowania projektanci z Arup dają całą serię wskazówek jak polepszyć miasto z punktu widzenia młodego pokolenia – m.in. jak ważne są przyjaźnie zaplanowane ulice i przestrzeń domami, bo tam dzieci spędzają większość czasu. A to jedna czwarta powierzchni miasta. Przekonuje też, że trzeba tworzyć dla dzieci bezpieczne drogi do szkoły, aby nie było potrzeby ich dowożenia – 10 minut spędzone w samochodzie to 10 proc. mniej czasu spędzonego na udziale w aktywności młodej społeczności.
Arup prezentuje też długą listę przykładów miast i ich inicjatyw, które prowadzą do zbudowania lepszego miasta dla dzieci – jest wśród nich m.in. barceloński projekt superkwartałów, amerykańska inicjatywa 8 80 oraz King’s Cross Central.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!