Skip to main content

To nie jest pomyłka. Rebekah Neuman, współzałożycielka WeWork, powiedziała Bloombergowi, że nie widzi powodu, dlaczego dzieci już w szkole podstawowej nie miałyby zakładać własnych firm. I wraz z mężem Adamem chce we wrześniu wystartować z pierwsza szkołą na świecie, w której dzieci oprócz zwykłej nauki mogłyby budować start-upy.

Na brak chętnych nie powinni narzekać. Stworzony przez nich start-up WeWork wyceniany jest dziś na 20 mld USD. Z oferowanej przez nich współdzielonej powierzchni biurowej korzysta dziś ponad 100 tys. specjalistów i freelancerów. Wielu z nich z sukcesem rozwija tam swoje start-upy. Teraz Neumanowie chcieliby to doświadczenie wykorzystać w stworzeniu WeGrow, która byłaby rodzajem „coworkingowej” szkoły. Wizja tworzenia start-upów przez dzieciaki jeszcze w podstawówce dla wielu rodziców z pewnością byłaby kusząca. Szczególnie jeśli za projektem staliby ludzie, którzy sami odnieśli niesamowity sukces.

Twórcy WeWorka mają pięcioro dzieci. I to one były bezpośrednią inspiracją dla stworzenia koncepcji WeGrow, Neumannowie długo nie mogli znaleźć szkoły, w której ich dzieci mogłyby rozwijać swoje pasje. Dlatego już w zeszłym roku ruszyli z pilotażowym programem swojej szkoły w Nowym Jorku, w którym udział bierze siódemka dzieci (w tym najstarsza córka Neumannów). Jeden dzień w tygodniu dzieci spędzają na przykład na farmie Pound Ridge, kupionej przez Rebekę za 15 mln USD, gdzie same zbierają warzywa, a potem je sprzedają. Program jest budowany tak, by spełnił z jednej strony standardy narzucane przez władze oświatowe, a z drugiej by włączyć do niego jak najwięcej rzeczy rozwijających przedsiębiorczość u dzieci.

Na czym miałaby polegać różnica między WeGrow a innymi nowoczesnymi i postępowymi szkołami? Chyba największa wartością dodana byłaby możliwość wykorzystywania wiedzy i doświadczenia ludzi korzystających z przestrzeni biurowej WeWorku w 52 krajach na świecie. Mieliby pełnić rolę mentorów pielęgnujących pasje dzieci. Po drugie, szkoła służyłaby społeczności WeWork, rodzice pracowaliby w odległości zaledwie kilku pięter od swoich pociech. A gdyby musieli udać się w biznesową podróż, to bez problemu mogliby zabrać dzieci, które miałyby dostęp do szkół WeGrow w każdej lokalizacji na świecie, tak jak oni mają dostęp w każdej lokalizacji do powierzchni biurowej.
WeGrow byłaby otwarta dla każdego, kto złożyłby wniosek i opłacił czesne, którego wysokość na razie jest nieznana.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Shein ma spore kłopoty przez greenwashing

Stacje paliw przyszłości

CO2 trzeba potraktować jak surowiec

Second hand walczy z Fast Fashion

Chodniki pijące deszcz