Skip to main content

Z pola golfowego łatwo zrobić park

Wybory samorządowe to okres wytężonych wysiłków nad przedstawieniem nowych pomysłów na miasto. Znamy to dobrze. A właśnie do wyborów szykuje się Toronto i jedna z kandydatek do fotela burmistrza ma pomysł, aby pola golfowe przekształcić w teren zielony otwarty dla wszystkich mieszkańców. Za oceanem pojawia się coraz więcej takich projektów.

Jennifer Keesmaat, bo to właśnie jej pomysł, wskazała na trzy pola golfowe, które należą do miasta. Dziś nie tylko, że są miejscem wyłączonym z miejskiego życia, z ograniczonym dostępem dla szerokiej publiczności, to jeszcze w dodatku są biznesem deficytowym, do którego ratusz musi dopłacać. Dlatego Keesmaat zaproponowała, aby odpuścić sobie golf i zrobić parki, tereny sportowe i rekreacyjne oraz centra artystyczne.

Pomysł nie jest nowy. Już dwa lata temu władze Houston podjęły decyzję, aby 49 ha pól golfowych rozciągających się na przedmieściach Glenbrook Valley przeznaczyć na ogród botaniczny oraz park rekreacyjny – Houston Botanic Garden. Podobne inicjatywy pojawiły się już także w Kanadzie. Pionierem jest Vancouver, gdzie szef zarządu terenów zielonych już w 2012 roku zaproponował, aby przynajmniej część pola Langara Golf Course przekształcić w tereny zielone, ewentualnie uwzględniając tu także zabudowę mieszkaniową. Wówczas opozycja golfistów była jednak zbyt duża. Temat jednak wraca dziś przy okazji aktualizacji miejskich strategii rozwoju parków publicznych na najbliższe 25 lat i pola golfowe także są brane pod uwagę.

Mieszkańcy wyrażali wątpliwości także w Houston, gdzie nie martwiono się tylko o utratę pola golfowego, ale przede wszystkim wzrost liczby odwiedzających. Pod tym względem w Toronto sprawa jest prostsza, bo z ankiety przeprowadzonej przez The Toronto Star wynika, że pomysł zmiany przeznaczenia pól golfowych na park popiera 50 proc. badanych przy 42 proc. głosów przeciw.
Za projektem przemawia też spadek zainteresowania samymi polami – od 2007 do 2016 roku liczba rozgrywanych partii spadła o 15,5 proc. Do tego nierentowne obiekty wymagają sporych inwestycji, których koszt sięgnąć ma 10 mln dolarów, czyli przychodów na jakie musi pracować przez dwa lata. Nic więc dziwnego, że także John Tory obecny burmistrz walczący o reelekcję podchwycił temat i ujawnił, że w ratuszu już od dawna prowadzone są prace analityczne nad przyszłością pól golfowych.

/Fot: Mike Baird//


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.