Skip to main content

Obwodnica dla rowerzystów i pieszych

/Fot: Jonathan Phillips//
Atlanta to jedno z najbardziej niebezpiecznych miast dla pieszych. Ginie ich tu więcej niż w innych dużych miastach. Urbaniści winią za to fakt, że miasto jest bardzo rozległe. To nie tylko większe ryzyko dla pieszych, ale także utrudnione poruszanie się – w tak skonstruowanej metropolii bazą transportową są prywatne auta. Dlatego Atlanta jest również jednym z najbardziej zakorkowanych miast w USA.

Wyjściem z tak kiepskiego położenia ma być stworzenie BeltLine, obwodnicy dla pieszych i rowerzystów. Projekt powstaje już od 17 lat i bazuje na torach starej kolejki objeżdżającej miasto. Długość całego szlaku to około 35 km. Tworzone są tu ścieżki dla pieszych, rowerzystów, ale także rolkarzy, które będą nawet nieco dłuższe – sięgną 53 km.
BeltLine nie jest przy tym traktowane jako miejsce czystej rekreacji. Wciągu ostatnich lat obwodnica właściwie stała się osią komunikacyjną miasta. Dostosowuje się do niej nie tylko trasy przejazdu autobusów, ale także szlaki nowo-powstających linii tramwajowych. Obwodnica w czterech punktach przecina się też z miejscową kolejką MARTA.

Atutem Atlanty jest fakt, że miasto powstało w lesie. Dlatego BeltLine nie jest zwykłym betonowym szlakiem. Miejscami przypomina leśne dukty i ścieżki. Szlak znaczyć będą parki o łącznej powierzchni 530 ha: trzy już powstały, a kolejne dziesięć znajduje się w planach.
BeltLine, to także największe na świecie centrum sztuki na świeżym powietrzu. Wystawy, akcje i koncerty odbywają się to na długości 14 km.

Mało które miasto na świecie może się poszczycić tak ambitnym i dalekowzrocznym projektem jak Atlanta. Bardzo ważne i budujące w tym wszystkim jest, że BeltLine to nie projekt, który wyszedł z miejskiego ratusza, ale od miejscowych aktywistów. Właściwie jednego, Ryana Gravela, studenta Georgia Institute of Technology, który w 1999 roku ramach pracy dyplomowej przedstawił założenia do stworzenia obwodnicy. Sfrustrowany słabością transportu miejskiego wraz z dwoma kolegami założył organizację Friends of the Belt Line i koncepcję projektu przesłał do 24 najbardziej wpływowych ludzi w mieście. Pomysł podchwyciła Cathy Woolard, radna szóstej dzielnicy i po przekonaniu władz miasta wspólnie ze studentami doprowadziła do jej urzeczywistnienia. Coś, co dla wielu wydawałoby się akademicką pracą zapaleńców spacerów i jazdy rowerem, stało się jednym ze sztandarowych projektów komunikacyjnych w Ameryce, który otrzymuje granty z budżetu federalnego.

Z historii BeltLine płynie też nauka dla polskich miast. Metropolii, które zbyt daleko się rozlały i także mają problem z utrzymaniem efektywnego transportu publicznego – Atlanta to miasto nieco większe od Wrocławia czy Poznania, a przy tym słabiej zaludnione (450 tys. mieszkańców). W Polsce nie potrzeba robić nawet tak długich tras – wciąż nieskończona śródmiejska obwodnica Warszawy (samochodowa) ma nieco ponad 25 km.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

MEDIOLAN ZAPŁACI TYM, KTÓRZY PRZESIĄDĄ SIĘ NA ROWER WŚRÓD MIEJSKICH ROWERZYSTÓW NIEWIELU JEST NAWRÓCONYCH KIEROWCÓW MEDIOLAN ZAPŁACI TYM, KTÓRZY PRZESIĄDĄ SIĘ NA ROWER
Najpopularniejsze teksty

Zielone uliczki pod pergolami

Amerykańscy nafciarze hojni dla obcych rządów

Płacimy drożej za upalne lato

Brytyjczycy błyskawicznie wygasili węglowe piece

Budynki zero waste

Shein ma spore kłopoty przez greenwashing