Skip to main content

Holandia to, obok Irlandii, najmniej zalesiony kraj w Europe: lasy pokrywają zaledwie 11% jej powierzchni. W ciągu kolejnych 30 lat ma przybyć 100 ha nowych lasów. W innym kraju taki areał nie robiłby być może większego wrażenia, ale Holendrzy od wieków skrzętnie zagospodarowują każdy skrawek ziemi i mają jeden z najwyższych na świecie wskaźników zaludnienia: 394 mieszkańców na kilometr kwadratowy.

Gdy priorytetem stało się zmniejszenie emisji dwutlenku węgla, lasy okazały się pożądaną inwestycją. Tyle, że nie jest łatwo znaleźć na nie miejsca. Stosunkowo duży obszar nieużytków znalazł się w samym centrum kraju, w okręgu Randstad obejmującym aglomeracje Amsterdamu, Rotterdamu, Utrechtu i Hagi. Drugi – w prowincji Drenthe, przy granicy niemieckiej, gdzie rolnictwo słabo się rozwijało. Pozostała część lasu będzie rozproszona po całym kraju. Inwestycja szacowana jest na 3 mld euro, ale oszczędni Holendrzy liczą, że się zwróci. Po pierwsze ma ograniczyć emisję dwutlenku węgla o 4 megatony rocznie, co już uważa się za korzyść wartą ponoszonych kosztów. Po drugie, w grę wchodzą przychody z produkcji drewna. Wreszcie lasy umożliwią wypoczynek i rekreację na nowych terenach, co za tym idzie, wzrost cen nieruchomości. Holendrzy myślą o lasach tak ekonomicznie, jak i innych cennych zasobach swego niewielkiego kraju.

Jeśli trudno definitywnie przeznaczyć tereny pod las, drzewa sadzone są tymczasowo, nawet tam, gdzie plany przewidują inny rodzaj zagospodarowania. Wprawdzie wiadomo, że z czasem znikną, ale rosnąć będą choćby przez jakiś czas, zanim dojrzeją plany kolejnych inwestycji. Takie tymczasowe rozwiązanie nie gwarantuje istnienia obszarów zieleni w dalekiej przyszłości, ale może ułatwić zalesianie nowych terenów, nie wymagając od właścicieli radykalnych decyzji.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.