Skip to main content

Centra niemiecki miast zaprojektowane zostały pod możliwość sprawnego robienia w nich zakupów, bo tego oczekiwali przez długi czas ich mieszkańcy. Tyle, że ostatnio czasie te oczekiwania mocno się zmieniły tak, jak i potrzeby mieszkańców. Ludzie potrzebują przestrzeni, gdzie  w fajnej atmosferze będa mogli się spotkać i spędzić trochę ze sobą czasu, nie płacąc za to. Tymczasem w niemieckich miastach wciąż mało jest tak zwanych “miejsc bezgotówkowych”, w których można się spotkać, a nic się w nich nie sprzedaje.

Na przykład większość mieszkańców od czasu do czasu lubi zajrzeć do małych lokalnych księgarni czy piekarni. Ale czy są to dobre miejsca spotkań w centrach miast? Oczywiście, że nie. Bo trudno tu przyjść by tylko pogadać, bez kupowania niczego. I to się tyczy większości miejsc, na których przy wejściu wywieszona jest informacji o „godzinach otwarcia”.

Ktoś mógłby się zapytać, a nie ma parków? Są, tyle, że nieliczne i kiepsko urządzone ze słabą i przestarzałą infrastrukturą, gdzie wieczorem wiele osób czuje się nieswojo. I dlatego szybko się wyludniają, potęgując atmosferę “miejsca opuszczonego” . I to trzeba zmienić, a w pierwszym rzędzie od ławek i toalet, bo bez nich parki stają się miejscami niepraktycznymi. Starsi ludzi są w stanie spacerować nie więcej niż godzinę, a czasami nawet krócej. I jeśli w parku nie ma ławek, ich też tam nie będzie. To samo jest z toaletami. Korzystanie z nich na przykład w pobliskich kawiarniach jest krępujące, bo abstrahując od opłaty jest słabo widziane przez ich właścicieli i obsługę. Aktywiści wskazują na przykład, że Berlin chwali się uruchomieniem 100 nowych źródeł z wodą, co na pewno przyda się w czasie upałów, ale jakoś się nie kwapi, by równocześnie uruchomić 100 nowych toalet.  

Dużą nadzieje na zmianę podejścia daje pandemia. W którymś momencie wymusiła ona zamknięcie większości komercyjnych przestrzeni, i zostały wówczas tylko parki i puste ulice, z których ludzie zaczęli korzystać, bo  nie mieli iść gdzie indziej. Lockdown dał ludziom „czas”, na wykorzystanie miejskiej przestrzeni w prosty sposób, który już niemal zapomniano. To zmusiło tez władze miejskie do przemyślenia swojego podejścia do przestrzeni wspólnych. W Niemczech efektem tego na razie są głównie nowe trasy rowerowe, miały być tymczasowe, ale już wiadomo, że zostaną na dłużej. Ale we Francji, Hiszpanii czy Kanadzie postanowiono podejść do tego bardziej strategicznie, przekształcając zatłoczone przez samochody ulice w zieloną przestrzeń służącą mieszkańcom do spotkań i rekreacji. I tą drogą zaczynają iść też niemieckie miasta, co widać po ilości zwolenników, których zyskują Zieloni ze swoimi hasłami tworzenia w środku metropolii przestrzeni do spotkań mieszkańców, zamiast do jeżdżenia samochodami.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Bolesne lekcje segregacji śmieci

Rowery „minibusy” z małymi pasażerami

Beton bez cementu

Miesięczny bilet napędza kolej