Skip to main content

Problem w nakłanianiu ludzi do przesiadania się z aut prywatnych do transportu publicznego w znacznym stopniu tkwi w komforcie. „Ludzie nie lubią czekać. Lubią za to mieć własny fotel i poczucie prywatności. Dlatego jeśli chcemy zmniejszyć liczbę samochodów, lepiej zaoferować coś, co odpowiada ich preferencjom, niż próbować nakłonić do przyjęcia stanowiska: korzystam z masowego transportu, ponieważ to lepsze dla środowiska” takie, dość realistyczne podejście, prezentuje Mike Stanley, szef i założyciel Transit X, spółki, która chce stworzyć nowy model transportu publicznego.

Jak to w nowoczesnej miejskiej komunikacji bywa, Stanley stawia na transport szynowy. Nie chodzi jednak o kolejkę podziemną, ani naziemną, ale nadziemną. Transit X chce zbudować sieć jeżdżących ponad ulicami wagoników, które jak powietrzne taksówki będą rozwozić ludzi, gdzie tylko sobie zażyczą i gdzie starczy infrastruktury (szyna ma być umieszczona ok. 3,5 m nad ziemią, tak aby nie kolidować z ruchem naziemnym). Każdy taki „pod” będzie wielkości samochodowego kokpitu, aby pomieścić do pięciu osób. Żeby z niego skorzystać wystarczy wejść na platformę, czyli rodzaj przystanku – wagonik ma podjechać w mgnieniu oka i zabrać pasażera lub pasażerów tam, gdzie sobie zażyczą, bez zatrzymywania się na kolejnych stacjach. Możliwe będzie to m.in. dzięki ulokowaniu przystanków na swego rodzaju bocznicy, dzięki czemu kapsuły, do których wsiadają pasażerowie nie będą blokować podów jadących za nimi.

Taki transport ma być nie tylko wygodny, ale także efektywny kosztowo. Wykonane z włókna węglowego kapsuły odpowiadają wielkości samochodu, ale ważyć mają zaledwie 50 kg. Dlatego przy wykorzystaniu energii stanowiącej ekwiwalent jednego galonu paliwa będą w stanie przejechać aż 1,5 tys. mil zatrzymując się około 20 razy. To całkiem marginalne spalanie na poziomie 0,15 litra na 100 km powoduje, że cała kolejka ma być zasilana panelami słonecznymi, co całkiem zlikwiduje potrzebę tworzenia obwodu zasilającego i podłączania jej do sieci. Jeszcze w tym roku w Bostonie ma zostać zaprezentowany prototyp kolejki.

Pomysł może wydawać się futurystyczny, niemniej Stanley już rozpoczął współpracę z Manillą, tak aby na przedmieściach rozległej stolicy Filipin stworzyć pierwszą linię Transit X. Jak sam bowiem przekonuje, jego rozwiązanie jest najlepsze dla miast, które nie zamierzają naprawiać tego co już mają, ale infrastrukturę budują całkiem na nowo. Dla takich metropolii jak Manilla, może być to więc spory bodziec rozwojowy.

Inwestycję sam zamierza finansować, a miastu zapłaci 5 proc. opłaty w zamian za udostępnienie przestrzeni do postawienia kolejki. Model działania Transit X jest przy tym zaplanowany tak, aby inwestycja pozostała atrakcyjna z punktu widzenia inwestorów przy niewielkich opłatach – planuje zarabiać już w 2023 roku. Za przejechanie jednej mili chce pobierać 5 centów od każdego pasażera. To nieporównywalnie mniej niż w przypadku taksówki – ok. 11 gr za km – a biorąc pod uwagę, że średnia długość podróży to około 10 – 12 km, wychodzi na to, że opłata przejazdu Transit X byłaby nawet kilkakrotnie niższa niż w przypadku transportu publicznego.

Czytaj więcej: FastComapny

/Fot: Transit X//


PRZECZYTAJ TAKŻE:

1 odpowiedź na “Nadziemna kolejka jako alternatywa dla aut”

  1. Proponuję poszukać w otchłani internetu o systemie MISTER inżyniera Olgierda Mikoszy.
    Ciężko jest przełamać sereotypy.

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.