Skip to main content

Obecny model produkcji odzieży stał się obciążeniem nie tylko dla portfeli konsumentów, ale także dla środowiska. Fast-fashion, czyli ciągłe nowe mody i kolekcje powodują, że ludzie coraz mniej korzystają z kupionych ubrań, a samych ubrań przybywa. Szafy pękają w szwach i coraz więcej odzieży staje się odpadem, z którym nie wiadomo co zrobić. Na lepszej utylizacji starych ubrań zyska nie tylko środowisko, ale także same firmy odzieżowe.

Temat ten od lat bada Ellen MacArthur Foundation, która zjawisko to bardzo jasno opisuje w oparciu o dane statystyczne. Tak więc w ciągu pierwszych 15 lat XXI wieku zużycie odzieży spadło o przeszło 20 proc. W 2000 roku ubranie noszone było średnio 200 razy, a w 2015 już mniej niż 160 razy. Jednocześnie w krajach rozwijających się wzrosła liczba konsumentów, których stać na coraz większe zakupy. Finał jest taki, że w tym samym czasie wolumen produkcji podwoił się: na początku wieku firmy odzieżowe sprzedawały 50 mld sztuk odzieży, a w 2015 roku już 100 mld.

Tymczasem system przetwarzania zużytych ubrań pozostał daleko z tyłu. Recycling rozwinął się w bardzo ograniczonym stopniu i dziś obejmuje 12 proc. ubrań trafiających na rynek. Jak wygląda ten obieg, dobrze ilustruje poniższy schemat (dane z 2015 roku). Z całej puli wytwarzanych ubrań 12 proc. to tzw. straty na produkcji, m.in. ubrania z wadami, które nie mogą trafić do klienta. Na sklepowe półki wędruje więc 88 proc. produkcji. Dalsze 1 proc. to materiały przerabiane przez producenta. Z pozostałych 87 proc. zaledwie 14 pkt proc. jest poddawanych selektywnej zbiórce (ostatecznie ok. 2 pkt proc. z tej puli idzie na straty), a większość, bo 73 proc., trafia na wysypiska. Jest to więc ok. 73 mld sztuk odzieży.

Dziś recycling ubrań, poza kierowaniem ich na rynek wtórny i przekazywaniem potrzebującym, opiera się głównie na przeróbce mechanicznej i np. rozdrabnianiu tekstyliów na włókna, które później służą jako materiał izolacyjny w budownictwie. Ellen MacArthur Foundation przekonuje jednak, że w cały proces znacznie bardziej powinny włączyć się firmy odzieżowe.
Odejść od modelu linearnego i stworzyć własny cykl ekonomii obiegu zamkniętego, w ramach którego producenci zadbaliby o swoje produkty w całym ich cyklu życia. Prowadziłoby to zarówno do większego wykorzystania ubrań, jak i rozwinięcia lepszych metod recyclingu – m.in. procesów chemicznych, dzięki którym można by odzyskiwać materiały do produkcji.

Ellen MacArthur Foundation wierzy, że bardzo duży wpływ będą mieli na to sami konsumenci, którzy skutecznie wywierali już m.in. naciski na polepszenie warunków pracy w fabrykach odzieżowych ulokowanych w trzecim świecie. Jeśli to nie wystarczy sprawą zajmą się rynkowi regulatorzy – parlament Brytyjski w styczniu zarekomendował wprowadzenie swego rodzaju podatku, który działałby jak opłata produktowa uiszczana przez wszystkich producentów używających opakowań.
Na końcu eksperci przekonują, że samej branży odzieżowej powinno zależeć na zmianach, bo jak szacują, dzisiejsze marnotrawstwo ubrań to roczna utrata wartości na poziomie 560 mld dolarów.

Więcej czytaj na WEF

/Fot: Joseph Brent//


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Beton bez cementu

Miesięczny bilet napędza kolej

Kopenhaga pełna osiedli z kontenerów

Elektryczne taksówki niebawem polecą

Biblioteki na kółkach

Koniec poczty lotniczej

Ludzie uczą mówić rośliny