Skip to main content

W ciągu 35 lat szafy z odzieżą spuchły niemal pięciokrotnie. Zamożni Europejczycy rocznie wyrzucają ponad 10 kg ubrań per capita. Żyjemy w świecie tanich ciuchów, które wciąż się namnażają. Sporo w tym winy tzw. fast-fashion promowanego przez największe marki, które wciąż zmieniają kolekcje i namawiają ludzi na kolejne zakupy.

Panaceum na potrzebę poszukiwania wciąż nowych kreacji może być gospodarka współdzielenia (sharing economy), która przynosi wraz z sobą biblioteki z ubraniami. Specjalistami w ich tworzeniu stają się Holendrzy. Najpierw w Utrechcie powstała De Kledingbibliotheek, a teraz głośno jest o podobnej inicjatywie Lena działającej w Amsterdamie.

Pozornie rozwiązanie nie różni się od zwykłego butiku. Także tutaj powierzchnię zastawiają wieszaki z ubraniami, które można przymierzać (w salonie jest około 1200 produktów, a kolejne 500 znajduje się w obiegu u wypożyczających). Różnica jest taka, że gdy podchodzi się do lady z wypatrzoną bluzką nie wyciąga się karty płatniczej ale biblioteczną. Nie jest to jednak biblioteka publiczna, wszystko więc kosztuje. Trochę bardziej przypomina to nowoczesne systemy abonamentowe.

Każde ubranie wycenione jest odpowiednią liczbą punktów – np. bluzka ma ich 25. Aby wypożyczać odzież posiadacz karty Lena musi wykupić sobie jedną z subskrypcji od 20 euro, za które otrzymuje się 100 punktów na wydanie w bibliotece, aż po 50 euro, które daje 300 punktów. A jak kartę wyczyści się przed ważnym wyjściem można sobie zrobić jednorazowe doładowanie – 500 punktów za 25 euro.

/Fot: Lena//


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.