Skip to main content

Dla włoskich miast coraz większym problemem stają się niekontrolowany napływ turystów. Z tego powodu władze Rzym, Florencja czy Mediolan zaczęły wprowadzać pewne ograniczenia. Na przykład w centralnych dzielnicach nie wolno sprzedawać napojów w puszkach i butelka plastikowych na ulicach (które potem strasznie zaśmiecają miast), zakazem objęte zostały też food tracki oraz używanie selfie sticków. W Weronie i Florencji obowiązuje całkowity zakaz sprzedawania w ścisłym centrum innego jedzenia niż pochodzenia lokalnego. Ale najdalej posunęła się Wenecja: od najbliższego weekendu straż miejska po prostu będzie zamykać te części miasta, w których przebywa zbyt wielu turystów

Te zakazy są wprowadzane, by poradzić sobie z tłumami zwiedzających, którzy fizycznie przestają się mieścić w małych włoskich miasteczkach. Dlatego, o dziwo, cieszą się dużą społeczną aprobatą, i to nie tylko ze strony mieszkańców tych miast, ale również wśród turystów, którzy też już mają dosyć innych turystów. Drugim celem jest troska o przyszłość włoskich ośrodków miejskich i ocaleni starożytnych zabytków. A zasady ograniczające działalność ulicznych sprzedawców pamiątek oraz sprzedaż jedzenia pochodzącego nie z lokalnych produktów mają pomóc słabej włoskiej gospodarce i lokalnym przedsiębiorcom podnieść się z kryzysu z 2008 roku.
W Rzymie w miejscach publicznych nie wolno po zmroku spożywać alkoholu, a w Wenecji ilość osób napływających do miasta będzie monitorowana za pomocą kamer miejskich. Turyści muszą liczyć się z tym, że wyznaczone zostaną dla nich specjalne trasy dojścia do najpopularniejszych atrakcji turystycznych jak most Rialto czy plac świętego Marka. Ograniczenia będą dotyczyć także statków przywożących turystów. Burmistrz Wenecji tłumaczy, że miasto musi dbać nie tylko turystów, ale również o zabytki oraz mieszkańców.

Najbardziej krytykowane są środki, jakimi Włosi nowe przepisy chcą egzekwować, czyli przepisy Daspo – Divieto di Accedere alle manifestazioni Sportive (Zakazu dostępu do zawodów sportowych), które pozwalają na aresztowanie ludzi w wyznaczonych strefach (zazwyczaj centrach miast) podejrzanych o „nieposłuszne zachowanie” oraz na nałożenie kary 900 euro i zakazu pojawiania się w tym obrębie przez 48 godzin. Ten przepis w odróżnieniu od poprzednich nie spotkał się z poparciem mieszkańców. Wiele osób podnosi, że jest to „kryminalizowanie” człowieka, a „nieposłuszne zachowania” nie są wystarczająco sprecyzowane. W zeszłym roku grzywną zostały ukarane dwie transseksualne kobiety w centrum Neapolu, mimo że, jak tłumaczą, piły tam jedynie drinka.
Zdaniem jednego z krytyków, Ugo Rossiego z Uniwersytetu w Turynie, problem jest strukturalny i należy szukać dla niego innych rozwiązań, które skupią się na jego przyczynach, a nie jedynie „zamiataniu” skutków.

1 odpowiedź na “Jak włoskie miasta walczą z zalewającymi ich turystami”

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Beton bez cementu

Miesięczny bilet napędza kolej

Kopenhaga pełna osiedli z kontenerów

Elektryczne taksówki niebawem polecą

Biblioteki na kółkach

Koniec poczty lotniczej

Ludzie uczą mówić rośliny