Skip to main content

Nastał czas parków przechodnich

Po słynnych projektach amerykańskich także w Polsce zapanowała moda na tzw. parki linearne. Tą nazwą określa się projekty adaptacji różnego rodzaju tras na przestrzeń wypełnioną roślinami i miejscami rekreacji, które stały się nową kategorią w miejskiej, zielonej architekturze. 

Nie chodzi tylko o podniebne adaptowane wiadukty, jak nowojorski High Line, ale także projekty naziemne, wśród których najsłynniejszy jest Belt Line w Atlancie. Rozwijany od początku wieku projekt bazuje na torach starej kolejki objeżdżającej miasto. Długość całego szlaku to około 35 km. Tworzone są tu ścieżki dla pieszych, rowerzystów, ale także rolkarzy, które będą nawet nieco dłuższe – sięgną 53 km. Skala, użyteczność i popularność sprawiły, że Belt Line, podobnie jak High Line, stała się punktem odniesienia do tworzenia podobnych tras powstających w kolejnych miastach takich jak Chicago, Miami czy Filadelfii.

Inicjatywy tworzenia tych tzw. greenwayów mamy także w Europie (słynny jest już m.in. Grüne Netz w Hamburgu), a nawet w Polsce. Pionierski był projekt Zielonej Sieci Rowerowo-Pieszej Wrocławia. Z tą różnicą, że w stolicy Dolnego Śląska nie była to inicjatywa miasta, ale społeczników, a właściwie jednej społeczniczki Agnieszki Duszy, która od lat w ramach budżetu obywatelskiego zgłasza do realizacji kolejne odcinki obwodnicy rowerowo-pieszej stanowiące trzon zielonej sieci, a mieszkańcy dają jej na to swoje poparcie. 

Zaczęło się od tego, że z Wojszyc jeździłam na rowerze do pracy na Biskupin i opracowałam sobie malowniczą biegnącą wśród zieleni trasę, która omijała większe ulice. Później stwierdziłam, że podobną drogę można poprowadzić na północny-zachód na Popowice. Tak powstał zarys obwodnicy, która od południa okala miasto” mówi Agnieszka Dusza. W wielu miejscach ścieżka była jednak trudno przejezdna. Przede wszystkim nieutwardzona droga po deszczach zamieniała się w błoto. Stąd pomysł, aby poszczególne odcinki trasy zgłaszać do WBO i pozyskać środki na poprawę jej jakości

Dziś największe poruszenie budzi jednak projekt parku ponad tunelem południowej obwodnicy Warszawy, która parę lat temu przecięła Ursynów. Założenie o długości niemal dwóch kilometrów będzie podzielone na sześć części, których granice wyznaczają ulice poprzeczne. „Każdy z odcinków wyróżnia się charakterystycznym dla siebie programem, doborem gatunkowym i układem roślinności, korespondując jednocześnie z całym parkiem oraz terenami go otaczającymi. Jednym z elementów spajających wszystkie części jest tak zwana żółta wstęga pojawiająca się w nawierzchni oraz elementach małej architektury. Towarzyszą jej nasadzenia drzew przebarwiających się jesienią na żółte barwy”, tłumaczą autorzy z pracowni Palmett.

Na przestrzeni 12 ha posadzonych zostanie około tysiąca drzew, ponad 100 tysięcy krzewów, a także pnącza, byliny i trawy ozdobne. Pojawią się ogrody deszczowe z nadwieszanym systemem drewnianych tarasów, pergole, fontanna posadzkowa, strefa rekreacyjna dla dzieci i dorosłych, ale też ogrody tematyczne i strefy sąsiedzkie. „Szatę roślinną uzupełnią inspirowane naturalnym krajobrazem skupiska drzew i krzewów – tzw. czyżnie oraz łąki kwietne. W pobliżu placów i skrzyżowań powstaną rabaty bylinowe o naturalnym charakterze” dodają projektanci. 

W Warszawie idea takich założeń szybko chwyciła, głównie ze względu na relatywnie prosty sposób ich lokalizowania. Do tego nie trzeba osobnych dużych działek, które przy obecnym deficycie gruntów są bardzo przydatne pod zabudowę mieszkaniową. Parki linearne bazują na rewitalizacji i reorganizacji istniejącej przestrzeni, zwłaszcza ciągów komunikacyjnych. Potencjalnych miejsc wypatrzyć więc można całkiem sporo, a świetną okazją są przebudowy ulic, tak jak np. na Bielanach gdzie miasto podjęło się remontu ciągu Rudnickiego, Perzyńskiego i Podczaszyńskiego z dość szerokimi przyległościami. Mieszkańcy upierali się, aby wykorzystać sposobność do zazielenienia tej przestrzeni i ZDM się do tego przychylił. Na początku lutego zapadła decyzja, aby wzdłuż wyremontowanych ulic – przy których pojawiło się już 61 nowych drzew – stworzyć 2 km przestrzeni zielonej. Posadzonych zostanie jeszcze 170 drzew, m.in. topole, klony, lipy i dęby, a do tego krzewy i byliny. Park zacieni okolicę oraz odgrodzi okoliczne budynki od hałasu i pyłów ciągnących z ulicy.  

Nowy park linearny w Warszawie - Suwak

Tego typu zielone założenia towarzyszą też nowym inwestycjom nieruchomościowym jako sposób na ulepszenie przestrzeni i często są podejmowane przez inwestorów prywatnych. Tak było z ubiegłorocznym projektm SOHO by Yareal na popularnym dziś osiedlu na prawej stronie Wisły i taka jest geneza Parku Linearnego Suwak w zagłębiu biurowym na Służewcu (tzw. Mordorze). To pierwsza w stolicy i ciągnąca się od lat inicjatywa działających tu deweloperów, którzy początkowo myśleli o ożywieniu martwego zagłębia biurowego. Dziś, gdy powstaje tu coraz więcej osiedli mieszkaniowych, będzie to miejsce do spacerów dla “lokalsów”. 

Taka koncepcja wprowadzania pasów zieleni na miejskich nieużytkach w lokalizacjach, gdzie powstają lub istnieją nowe osiedla przyjmuje się więc coraz lepiej. Z jednej strony nie robi się tego kosztem zabudowy mieszkaniowej, a z drugiej znacząco uatrakcyjnia miejsce przyszłego mieszkania. Tak stało się w Poznaniu na Górczynie, gdzie pomiędzy terenami osiedli – tak obecnych, jak i przyszłych – biegnie szlak dawnych torów tzw. kolejki berlińskiej. I właśnie tu kosztem 21 mln zł miasto chce urządzić całkiem sporą przestrzeń zieloną o powierzchni 11 ha. Zieleni będzie towarzyszyć droga pieszo-rowerowa, a sam projekt, a także infrastruktura sportowo-rekreacyjna – m.in. boiska, siłownie na świeżym powietrzu i place zabaw.

Taki motyw zamiany torów kolejowych w przestrzeń zieloną bardzo często przejawia się w parkach linearnych. Tak było w przypadku High Line i tak przebudowywany jest Philadelphia Rail Park. Podobnym los przeznaczono nieużywanej linii kolejowej Benešov w Pradze czy bocznicy kolejowej Ordener-Poissonniers na wschodnim skraju 18 dzielnicy Paryża. To jednak działania okazjonalne, oportunistyczne i punktowe. Miejsce po miejscu wykorzystuje się trudne do innego zagospodarowania nieużytki miejskie.

Tymczasem w Montrealu działają bardziej metodycznie. Samorząd doszedł do wniosku, że asfaltu w mieście wylano już zanadto. Teraz chcą wrócić do natury i tworzą zielone korytarze wprowadzające do miasta więcej bioróżnorodności. Na pierwszy ogień poszła dzielnica Saint-Laurent, która dziś w 70 proc. jest pokryta asfaltem, a pierwsza faza projektu to przekształcenie pasa nieużytków biegnącego wzdłuż napowietrznej linii energetycznej w zielony korytarz.  „Biodiviersity Corridor umożliwi nam zmianę krajobrazu, który został znacznie zmodyfikowany przez ludzi, tracąc różnorodność biologiczną i odporność, w obfitą i zróżnicowaną świątynię przyrody blisko miasta, połączoną i związaną z ludźmi” – mówi Alan DeSousa, burmistrz gminy St-Laurent. Oczekuje się, że masterplan tego bioróżnorodnego korytarza – który otrzymał Nagrodę Specjalną Jury National Urban Design Awards 2020 w kategori „Zrównoważony rozwój” – posłuży jako model zrównoważonej rekultywacji krajobrazu w całym Montrealu.

To, co robią w Kanadzie jest na pograniczu tzw. rewilding the city, pojęcia które sporą karierę robi na antypodach, w Australii. Nie chodzi o dosłowne zdziczenie miasta, ale wprowadzenie do niego jak najwięcej natury. I nie ogranicza się to do sadzenia drzew czy krzewów. Rośliny to tylko początek – wabik, który ma sprowadzić do miast dziką faunę. Program miał szerszy zamysł – przestrzeń zielona ma stać się namiastką miejskich lasów. Australijczycy przede wszyscy chcą sprowadzić ptaki, poczynając od tych małych, takich jak drozdy, buszówki czy chwostki. Gąszcz drzew i krzewów da im schronienie przed naturalnymi drapieżnikami oraz stworzy bazę wypadową do żerowania na miejskich łąkach i mniej uporządkowanych trawnikach. Innym elementem są właśnie naturalne, zielone korytarze, z których korzystają przede wszystkim większe ptaki. Wykorzystuje się do tego m.in. nabrzeża rzek oraz strumieni. Tego typu drogi powietrzne nie muszą być szerokie – wystarczy pięć metrów. Ważne, aby nie było pomiędzy nimi zbyt dużych odległości: kiedy odstęp sięga 30 metrów, problem z przedostawaniem się pomiędzy nimi mają owady (np. motyle) oraz małe gryzonie.

/Fot: Palmett, Civiliti, SLA//

 

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.