Skip to main content

Miasta, które szukają swojej przewagi konkurencyjnej powinny pomyśleć o własnym uniwersytecie. Wprawdzie większość uniwersytetów nie płaci podatków, ale ich wpływ na lokalną gospodarkę okazuje się nie do przecenienia. Chodzi nie tylko o zatrudnienie i konsumpcję związaną ze studentami. Uniwersytety zapewniają wysokowykwalifikowaną kadrę, która podnoszą produktywność całej populacji, podobnie i wysokość płac bez względu na poziom wykształcenia. Jak obliczyli badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego, każdy dolar wydany przez uniwersytet prowadzi do wzrostu średniego wynagrodzenia w mieście o 0,89 dolara. Uczelnie pomagają lokalnym firmom rozwiązywać problemy badawcze i technologiczne. Szacuje się, że na każdy nowy patent wypracowany na uniwersytecie, powstaje 15 nowych miejsc pracy poza akademią. Amerykanie wiedzą, co mówią. W końcu ich uniwersytety są znane nie tylko z najlepszego poziomu nauki – w końcu aż 36 z najlepszych uczelni świata ulokowanych jest właśnie w USA – ale i ze skutecznego transferu wyników badań do gospodarki. Nie wszystkie uczelnie są jednak również przydatne z tego punktu widzenia.

Jak wynika z badania przeprowadzonego przez the Brookings Institution na 15 tys. amerykańskich uniwersytetów, największe przełożenie na gospodarkę regionu mają uczelnie ulokowane w centrach dużych miast, takie jak Rockefeller University, Massachusetts Institute of Technology, Columbia University, University of Pennsylvania, czy Carnegie Mellon University. Porównanie ich wyników z wynikami uczelni ulokowanych poza aglomeracjami wykazuje niekwestionowaną przewagę. Przy tej samej liczbie studentów ogłaszają o 123% więcej wynalazków, podpisują o 80% więcej umów licencyjnych i uzyskują o 222% więcej dochodów z tych licencji. Nie mówiąc już o większej o 71% liczbie tworzonych startupów. „Wielkomiejskie” uczelnie inwestują więcej środków na badania (średnio ponad 22 tys. dolarów rocznie w przeliczeniu na studenta, w porównaniu z kwotą 12,6 tys. dolarów w mniejszych ośrodkach). Częściej specjalizują się w tzw. naukach STEM (nauki przyrodniczo-fizyczne, technologia, inżynieria i matematyka).

Jak przekonują autorzy raportu, przewaga wielkomiejskich uniwersytetów bierze się w dużej mierze z geograficznej bliskości dużych firm, przedsiębiorców, funduszy private equity. Liczy się również innego typu infrastruktura zapewniana przez duże miasto, np. szpitale, które wspólnie z uczelniami tworzą tzw. akademickie centra medyczne (AMC), które są głównym ośrodkiem postępu w badaniach klinicznych i ochronie zdrowia. Miasto z jednej strony „karmi” uniwersytet, z drugiej – czerpie z jego pracy. Tzw. efekt przeniesienia (spillover effect) wymaga jednak stosunkowo bliskiego sąsiedztwa.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.