Skip to main content

Takie obawy pojawiły się wraz ze strachem przed zakażeniem i trudną w realizacji koniecznością utrzymania dystansu społecznego. Sporo pisało się o tym zwłaszcza w kontekście największych miast. Raport Joe Cortright z City Observatory pokazuje jednak, że tego typu obawy były przedwczesne. Na bardzo dynamicznym polskim rynku też nie widać, aby urbanizacja miała się ku końcowi.

Ucieczka na wieś w czasie epidemii to motyw znany co najmniej od czasów dżumy i Dekameronu – głównymi bohaterami dzieła Boccaccia jest grupa florentyńczyków, która właśnie uciekła z miasta przed zarazą. Podobne zjawisko szukania azylu poza miastem widać było także przy okazji obecnej epidemii. Także w Polsce przełożyło się to na wzrost cen wszelkiego rodzaju domostw i działek na wsi – na początku kwietnia, z tygodnia na tydzień liczba osób szukających działek rekreacyjnych wzrosła dwukrotnie.

Jak się jednak okazuje odwrót od urbanizacji niekoniecznie stanie się nowym trendem. Joe Cortright z City Observatory analizie poddał 35 największych obszarów metropolitalnych w USA opierając je na wyszukiwaniach nieruchomości w serwisie Zillow. Z badań wynikło, że w kwietniu ich liczba wzrosła rok do roku na 29 rynkach. „Gdy śledzi się na bieżąco wskaźniki pokazujące czego ludzie poszukują widać, że jak na razie nie odwrócili się od miast” – powiedziała Cortright, zastrzegając się jednak, że jednoznaczną odpowiedź na to pytanie otrzymamy dopiero za kilka lat, kiedy będą dostępne dane ze spisów publicznych.

W Polsce podobna analiza jest trudna głównie ze względu na duże, bieżące fluktuacje ludności. Jeśli spojrzeć na rynek najmu, to spadek popytu jest bardzo wyraźny – wg. danych publikowanych przez Mzuri, odsetek pustostanów wzrósł z 5,9 proc. na koniec maja 2019 roku, do 8,6 proc. na koniec kwietnia tego roku i 9,8 proc. na koniec maja. Różnica znaczna, w istotny sposób wiąże się jednak z odpływem pracowników migrujących przede wszystkim z Ukrainy oraz studentów, którym zamknięto uczelnie. Wskazuje na to fakt, że najbardziej dotknięty odpływem jest rynek najmu mieszkań na pokoje. Z drugiej strony w perspektywie roku ceny najmu kawalerek i mieszkań 2-pokojowych wzrosły – chociaż od marca do maja mieliśmy pewną korektę – a większe 3-pokojowe mieszkania w ogóle okazały się dość odporne na ostatnie zawirowania, mimo że wcześniej taniały. Stąd obecny spadek zainteresowania najmem postrzega się jako zjawisko sezonowe.

Sytuację miast trudniej oceniać przez pryzmat zakupów nowych mieszkań, bo te przynajmniej przejściowo ustały nie tylko z powodu izolacji społecznej, ale także niepewności ekonomicznej co do pracy oraz możliwości kredytowych (w kwietniu o 23 proc. rok do roku spadła liczba udzielanych kredytów mieszkaniowych). Ceny nieruchomości jednak nie spadły znacząco, m.in. dlatego że deweloperzy mocno ograniczyli inwestycje – według GUS liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w kwietniu, spadła o 37,8 proc. rok do roku. Sytuację potraktowali więc raczej jako przejściową, co potwierdzają dane z początku maja kiedy liczba zapytań o nowe kredyty hipoteczne wzrosła o 25 proc. w porównaniu do tygodnia wcześniej.
Polska to jednak kraj o jednym najniższych w Europie poziomów „umieszkaniowienia”: na 1000 mieszkańców mamy 380 mieszkań, gdy średnia całej UE wynosi 450. Aby dobić do tego, przeciętnego poziomu dla Europy potrzebujemy około 2,7 mln nowych mieszkań.

Te statystyki do pewnego stopnia będą zaburzać ogląd tego jak przebiega polska urbanizacja. Wzrost liczby mieszkań nie będzie się wiązał bowiem tylko z napływem nowych mieszkańców do metropolii, ale także zwiększeniem komfortu życia tych, którzy już tu są – i np. mogą wyprowadzić się od rodziców lub mieszkania współdzielonego ze znajomymi. Dla oceny zjawiska w długiej perspektywie także nam przydadzą się tak potrzebne spisy powszechne.

/Fot: Harold Navarro//

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Bolesne lekcje segregacji śmieci

Rowery „minibusy” z małymi pasażerami

Beton bez cementu

Miesięczny bilet napędza kolej