Skip to main content

Każdy kto ostatnio korzystał z roweru musiał zauważyć, jak wzrósł ruch na najpopularniejszych rowerowych trasach. Czasami, żeby na nie wjechać trzeba przepuścić całą falę rowerzystów, którą rozdzielają dopiero czerwone światła, wstrzymujące co jakiś czas ruch na danej ścieżce rowerowej. Zresztą to wzmożone zainteresowanie korzystaniem z roweru widać również w sklepach, gdzie część modeli została wykupiona na pniu, oraz w serwisach rowerowych, gdzie w najpopularniejszych miejscach trzeba czasami czekać na usługę po 2-3 tygodnie. Sytuacja podobnie wygląda w największych polskich miastach. 

Wytłumaczenie tej sytuacji jest dość proste, na długoletnie trend związany z rosnącym zainteresowaniem poruszania się na rowerze nałożyła się pandemia koronawirusa i wynikająca z niej konieczność zachowania większego dystansu społecznego. To sprawiło, że mniej osób korzysta z komunikacji miejskiej. Część osób zaczęła używać samochodów, ale nie wszyscy je mają, a nawet jeśli, to nie chcą korzystać z nich w mieście ze względów ekologicznych albo z powodów ulicznych korków. W efekcie wiele osób wcześniej niekorzystających z rowerów postanowiła się na nie przesiąść. Problem polega na tym, że wzmożony rosnący ruch nie utrudnia poruszanie się rowerzystom, ale też zniechęca do jeżdżenia szczególnie tych, którzy dopiero przesiedli się na rower. 

Władze Berlina widząc ten problem już pod koniec marca postanowiły działać i stworzyły tymczasowe trasy rowerowe. Wyznaczyły je na dotychczasowych pasach ruchu albo miejscach przeznaczonych do parkowania samochodów. Pierwsze tymczasowe (pop-up) ścieżki powstały na Kreuzbergu, a potem m.in. w dzielnicach Schöneberg i Tempelhof. Do ich zrobienia użyto żółtą usuwalną taśmę oraz mobilne znaki drogowe, tak by można je zlikwidować po zniesieniu ograniczeń wynikających z pandemii oraz z mniejszego natężenia ruchu samochodów. Zgodnie z początkowym planem tymczasowo stworzone trasy miały funkcjonować do czerwca, ale zostały tak dobrze przyjęte przez mieszkańców stolicy Niemiec, że ich funkcjonowanie zostało bezterminowo przedłużone. 

Największą zaletą tymczasowych ścieżek jest ich niski koszt oraz możliwość skokowego zwiększenia infrastruktury rowerowej, która jest kluczowa dla popularyzacji rowerów, jako pełnoprawnego i ekologicznego środka transportu w mieście. Dlatego śladem Berlina poszły między innymi Monachium, Wiedeń, Paryż, Mediolan, a miejscy społecznicy złożyli petycję o wyznaczenie takich pop-upowych tras aż w 133 miastach w Niemczech. Trafiły one również do władz kilkunastu polskich miast, ale na razie wyznaczone zostały tylko w Krakowie, gdzie na pasach ruchu dla samochodów wytyczono siedem kilometrów tymczasowych rowerowych tras.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Bolesne lekcje segregacji śmieci

Rowery „minibusy” z małymi pasażerami

Beton bez cementu

Miesięczny bilet napędza kolej