W normalnych czasach, w Londynie jeździło się metrem i autobusami. Co prawda ok. jednej trzeciej
przejazdów przypadało na samochody, ale komunikacja publiczna przeważała z udziałem dwóch
piątych w łącznej liczbie przejazdów. Covid-19 gwałtownie to zmienił. 18 maja, jak podaje The
Economist liczba pasażerów w londyńskim metrze stanowiła zaledwie 8% ich liczby sprzed roku.
Ludzie wprawdzie mniej przemieszczają się w ogóle, ale też wiele osób, w obawie przed wirusem,
wybrało samochody. Gdyby trend ten miał się utrzymać, miasto, które na razie powoli wraca do
życia, szybko zatonęłoby w smogu, nie mówiąc już o korkach. Aby zapobiec takiemu scenariuszowi,
Londyn, próbuje zachęcić do poruszania się piechotą lub korzystania z rowerów zamiast
samochodów.
Corporation of London, która zarządza finansowa częścią brytyjskiej stolicy proponuje przekształcenie części ulic w drogi jednokierunkowe, by zyskaną w ten sposób powierzchnie oddać pieszym i rowerzystom. Z części ulic samochody i autobusy mają w ciągu dnia (w godz. 7-19) zniknąć zupełnie. Ruch samochodowy ma zostać całkowicie wycofany z mostów London Bridge i Waterloo Bridge. Ulica Camden High Street aż roi się od barierek i słupków ograniczających przestrzeń do parkowania samochodów na rzecz pieszych. Ścieżki rowerowe pojawiły się na takich arteriach komunikacyjnych, jak Park Lane i Euston Road. Przeciwnicy tych zmian boją się, że raz – w warunkach kryzysu – oddana przestrzeń okaże się bezpowrotnie utracona dla samochodów. Wielu uważa, że pandemia została po prostu wykorzystana jako pretekst do limitowania ruchu samochodowego.
Rowerzyści i ekolodzy mają poczucie, że pretekst, czy nie – chodzi o słuszną sprawę. Dotychczasowa rozbudowa ścieżek rowerowych doprowadziła do tego, że po Londynie jeździ mniej więcej dwa razy tyle rowerów, co w 2000 r. A to wciąż tylko 3% wszystkich przejazdów.
Jeszcze nie dodano komentarza!