Skip to main content

Wrócił pomysł, aby dawać bonusy tym, którzy zdecydują się porzucić samochód na rzecz roweru. Tym razem zmianę sposobu dojazdu do pracy czy na uczelnie promuje Florencja. Akcja, na którą w budżecie miejskim zarezerwowano 1,2 mld euro, rusza w czerwcu i potrwa rok. Na próbę.

Akcja Pedala, Firenze ti premia jest skierowany głównie do kierowców. W sytuacji, gdy dojeżdżając do pracy czy szkoły zrezygnują z samochodu, za każdy 1 km przejechany rowerem otrzymają 20 eurocentów. Do tego mogą zyskać kolejne 5 eurocentów, za tzw. trasy ogólnie, czyli nie związane z codziennymi dojazdami, byleby znajdowały się na terenie miasta. W ten sposób dziennie można zyskać 2 euro, a miesięcznie 30 euro. Pomyślano jednak także o tych, którzy już dojeżdżali do pracy/uczelni na rowerze. Ci na stałych trasach dostają nieco mniej – 15 eurocentów za 1 km – ale na trasach ogólnych te same 5 eurocentów. Niższy mają też limit dziennych bonusów – 1,2 euro – ale w ciągu miesiąca mogą liczyć na tę samą kwotę 30 euro.

Widać więc, że przypadku pierwszej grupy miasto liczy, że w przynajmniej na część tygodnia porzucą samochód na rzecz rowerów – aby zebrać pełną pulę wystarczy odpowiednio dużo jeździć przez 15 dni w miesiącu – a w przypadku drugiej Florencja stara się utrwalić nawyk. Tutaj trzeba się napedałować przez 25 dni, co znaczy że w tygodniu pozostaje tylko jeden dzień bez roweru. Są też bonusy po 100 euro dla 200 użytkowników, którzy w ciągu miesiąca przejadą na rowerze najwięcej i zbiorą najwięcej punktów (wszystkie podróże są rejestrowane w aplikacji). 

 

Program zachęt zaproponowany przez Florencję nie jest dla Włochów czymś nowym. Podobne projekty pojawiały się już kilka lat temu, tuż przed pandemią, która rozregulowała cały system dojazdów do pracy i na uczelnie. Na początku 2019 roku takie rozwiązanie zaproponował Mediolan, a na wiosnę tego samego roku także Bari. Tu było podobnie jak we Florencji – 20 eurocentów za 1 km dojazdu do pracy i 4 eurocenty za przejażdżki po mieście. Dla wszystkich wzorem był program uruchomiony prawie dekadę temu we Francji, gdzie płacono nieco więcej bo 25 eurocentów za 1 km. Wówczas się to jednak nie sprawdziło, mimo, że płacono więcej niż dziś, gdy kilka lat inflacji istotnie zdewaluowało skalę bonusu. Może jednak gotowość ludzi do przesiadki na rower będzie większa. Ryzykiem, który dostrzegli już Francuzi jest jednak to, że premier nie przyciągną kierowców samochodów, ale podróżujących transportem publicznym, którzy zamiast płacić za dojazd zaczną na nim zarabiać. 

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.