Skip to main content

Darmowy transport niewiele pomógł

Przynajmniej w Tallinnie, gdzie mimo bezpłatnych przejazdów transportem publicznym i tak wzrosła liczba osób jeżdżących samochodami. Przykład estońskiej stolicy jest o tyle pouczający, że eksperyment ten trwa już od dziesięciu lat.

Gdy się zaczynał w 2013 roku, udział autobusów i tramwajów w dojazdach do pracy sięgał 40 proc., podobnie jak pojazdów prywatnych. Rządowe statystyki pokazują jednak ogromny rozjazd jaki nastąpił od tamtego momentu. Udział transportu publicznego spadł poniżej 30 proc., a własnych aut wzrósł do niemal 50 proc. Co interesujące, w większym stopniu dotyczyło to uboższych niż zamożniejszych: korzystanie z transportu publicznego wśród osób z dolnego kwartyla rozkładu dochodów gwałtownie spadło z ponad 60 proc. do około 35 proc. W międzyczasie wzrosło korzystanie przez nie z samochodów: w 2013 r. mniej niż jedna piąta mieszkańców o niskich dochodach dojeżdżała do pracy, a w 2022 roku udział ten wzrósł ponad dwukrotnie.

Okazuje się więc, że wyeliminowanie opłat za przejazdy było bez wpływu na szerszą tendencję, jaką jest stałe przesiadanie się do pojazdów prywatnych. Udział transportu publicznego w przejazdach spada już od początku wieku. Wówczas sięgał 50 proc. a okres 2008 – 2014 był tylko krótkim przystankiem w podróży w dół, spowodowanym Kryzysem Finansowym, który mocno poturbował Estonię. Gdy jednak gospodarka znów miała się dobrze, udział samochodów osobowy zaczął rosnąć. 

Zmiana sposobu podróży do pracy w Tallinnie. Odpowiednie kolory oznaczają: niebieski – samochody prywatne; żółty – transport publiczny; czerwony – podróże piesze; pomarańczowy – praca w domu; zielony – jazda na rowerze 

Potwierdził to także wzrost liczby aut. Pod tym względem Estonia jest w Europejskiej czołówce i z 621 samochodami na 1000 mieszkańców zajmuje piąte miejsce w UE. Poza samym bogaceniem się społeczeństwa osoby próbujące wyjaśnić to zjawisko wskazują na postępujące rozlewanie się i tak rozciągniętego miasta – co sprawia że samochody stają się opcją numer jeden – oraz ograniczone restrykcje dla kierowców, m.in. jeśli chodzi o parkowanie. Opłaty za postój pobierane są tu tylko w Centrum.

Trzeba przy tym zaznaczyć, że pierwszorzędnym celem pomysłu władz Tallinna na darmowy transport nie było zachęcenie mieszkańców to porzucenia własnych aut. Szło o znacznie bardziej pragmatyczną kwestię meldunkową. Miała to być zachęta dla nowych, napływowych mieszkańców aby dopełnili formalności i zameldowali się w stolicy. Tylko w ten sposób otrzymywali przywilej darmowej jazdy, a samo miasto mogło liczyć na większe wpływy podatkowe. Z nawiązką zrównoważyły spadek wpływów ze sprzedaży biletów.

/Fot: Rasmus Jurkatam//

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.