Pływający po Oceanie Spokojnym plastik utworzył już niemal cały kontynent. To nowa „wyspa” tzw. Wielka Pacyficzna Plama Śmieci (GPGP) o powierzchni cztery razy większej niż Francja. Naukowcy i aktywiści zastanawiają się co z tym fantem zrobić.
Nowy „ląd” już w 1997 roku podczas regat odkrył żeglarz Charlesa Moore’a. Plastikowe odpady gromadzą się za sprawą morskich prądów, które kręcą wodą północnego Pacyfiku. W tym miejscu chłodna woda z bieguna północnego miesza się z cieplejszą wodą z południowej cześci oceanu, która właśnie przynosi te góry śmieci. GPGP faktycznie składa się z dwóch płatów szczątków morskich. Zachodnia Plama Śmieci (WGP) znajduje się w pobliżu Japonii, podczas gdy Wschodnia Plama Śmieci (EGP) znajduje się między Hawajami a Kalifornią. Nie są to też zwarte struktury, ale luźne archipelagi śmieciowych hałd.
W przypadku plastiku działa przy tym zasada podobna do gór lodowych. Nie toną, bo są lekkie, ale to co widzimy na powierzchni to mniejsza ich część – w przypadku lodu jest to tylko 10 proc., a w przypadku plastiku około 30 proc. Wbrew powielanym opiniom nie są to jednak plastikowe odpady z kontynentów lub wysp, które zamiast na wysypisko trafiają do morza. Z opublikowanych w Natrue badań holenderskiej organizacji The Ocean Cleanup wynika, że odpowiedzialni za nie są przede wszystkim rybacy – od 75 do 86 proc. śmieci to plastikowe odpady z porzuconych lub zagubionych narzędzi połowowych takich jak sieci, boje, skrzynie i pułapki na węgorze. W największym stopniu przyczyniają się do tego poławiacze z Japonii (34 proc.) i Chin (32 proc.), a udział Korei Południowej i USA jest znacznie mniejszy – odpowiednio 10 proc. i 7 proc.
The Ocean Cleanup jako pierwsza przedstawiła też projekt likwidacji plastikowych wysp. Datę ich usunięcia z oceanu Holendrzy wyznaczyli na 2040 rok – w zeszłym roku wyłowili 100 mln ton plastiku. Strategia ta ma jednak dwie słabości. Przede wszystkim nie obejmuje mikroplastiku, który zbiera się razem z dużymi odpadami, bo nie dysponujemy jeszcze dobrymi technologiami jego wydobycia. Co bardziej ryzykowne teraz jest zgromadzony w archipelagu, istnieje jednak ryzyko, że po wyłowieniu większych kawałków tworzyw sztucznych pozbawione osłony drobiny drobiny rozproszą się po całym oceanie. Druga kwestia to finansowanie całej akcji. Na razie żaden kraje nie zamierza sobie przypisywać odpowiedzialności za cały problem.
Skoro jednak ustalono źródło ich pochodzenia – swoją rewelację The Ocean Cleanup ogłosił na początku tego roku – nie tylko łatwiej znaleźć odpowiedzialnych, ale także wiadomo jak ograniczyć napływ nowych odpadów. „Aby upewnić się, że nasza praca nad oczyszczeniem GPGP jest skuteczna, należy również zatrzymać wprowadzanie narzędzi połowowych. Mamy nadzieję, że nasze ostatnie badanie umożliwi organizacjom i samemu przemysłowi rybołówstwa zajęcie się tym problemem”, mówi Boyan Slat, założyciel i dyrektor generalny The Ocean Cleanup.
/Fot: The Ocean Cleanup//
Jeszcze nie dodano komentarza!