Skip to main content

Chłód prosto z morza

Już jedna trzecia pokoi hotelowych w Kopenhadze jest chłodzona wodą w Morza Bałtyckiego. To zaleta tworzenia miejskich sieci chłodu, analogicznych do cieplnych, które zasilają kaloryfery. A morze to znakomite chłodziwo. Z takiego naturalnego źródła chłodu korzysta już kilka nadbałtyckich krajów.

W Kopenhadze zaczęto z niego robić użytek w 2008 roku. Woda jest pompowana z portu, a następnie przesyłana do zamkniętej pętli, w której przekazuje swoją temperaturę. Rzecz jasna nie jest to podstawowe źródło chłodu. Podobnie jak w instalacjach domowych kluczowe jest wykorzystanie klimatyzatorów. Jednak z tą różnicą, że tu nie sięga się po energochłonne chłodziarki sprężarkowe, ale adsorpcyjne. Zasada działania jest ta sama: po wewnętrznej stronie ściany budynku produkowany jest chłód, który nawiewany jest do pomieszczeń, a na zewnątrz skraplacz oddaje ciepło. Wyeliminowana jest tylko klasyczna sprężarka zasilana prądem, którą zastępuje się tzw. sprężarką chemiczną zasilaną ciepłem. Dzięki niemu tzw. czynnik chłodzący dostaje na tyle dużego ciśnienia, aby mógł oddać temperaturę w skraplaczu.

Duńczycy szacują, że taki system pozwala zaoszczędzić im około 40 proc. energii, również dzięki działaniu w większej skali. Do tego chłód sieciowy pozwala odzyskać w budynkach miejsce, które zajmują klimatyzatory – zwłaszcza na dachach, gdzie zakłada się ogrody. Podobnie jak w innych miastach w Kopenhadze korzystają z tego przede wszystkim budynki komercyjne, takie jak biura czy hotele – chłodem sieciowym zasilane jest 8,5 tys. pokoi.

Największą siecią chłodu morze się pochwalić Sztokholm. Ma on długości 250 km i obejmuje niemal 700 budynków. Razem jest to około 8 mln mkw. powierzchni. Do jej zasilania sięga się po wodę z morza oraz jezior, które otaczają stolicę Szwecji. W estońskim Tartu, które nie leży bezpośrednio nad morzem, wykorzystuje się z kolei wodę z przepływającej tu rzeki Emajõgi. To pokazuje, że naturalne chłodziwo dostępne jest nie tylko dla miast portowych. A że gra jest warta świeczki, dowodnie przekonują Szwedzi. Chodzi nie tylko o niższe zużycie energii, ale przede wszystkim mniejszy ślad węglowy – podczas gdy emisje CO2 z konwencjonalnego chłodzenia wynoszą 280 g / kWh, to w przypadku chłodu sieciowego dostarczanego w Sztokholmie sięgają około 60 g / kWh.

/Fot: Guy Percival//
  


  


 

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Zielona ścieżka PZU

Wojna o wodę

Bolesne lekcje segregacji śmieci

Rowery „minibusy” z małymi pasażerami