Skip to main content

Columbia w stanie Maryland to jedno z najlepiej zaprojektowanych miast w USA. Jej atutem jest niska zabudowa mieszkalna rozproszona pośród zieleni, dobrze utrzymanych parków i jezior. Całość jest połączona ponad 150 kilometrami ścieżek dla pieszych, co sprawia że położona między Baltimore a Waszyngtonem enklawa jest jednym z modelowych miejsc do życia. Planiści i mieszkańcy chwalą Columbię za dobre szkoły, do których dzieci mogą dostać się pieszo (co w USA nie jest taką oczywistością), różnorodność kulturową, rasową i dochodowej (54% mieszkańców to biali, 27% czarni, 13% Azjaci, a 9% Latynosi). 

Budowane od lat 70’ miasto zostało tak zaprojektowane, żeby wszystkie bieżące sprawunki można było załatwić w zasięgu 15-minutowego spaceru. Wszystkie, za wyjątkiem dostania się do pracy. Columbii brakuje czegoś, co moglibyśmy określić mianem przyjaznego centrum miasta z biurami i miejscem do spędzania wieczorem czasu. To efekt starego trendu w urbanistyce, polegające na segmentacji miast i przyznawaniu poszczególnym obszarom określonych funkcji. Twórcom Columbii przyświecała idea stworzenia przyjaznego miasta, które całe byłoby rodzajem zielonego przedmieścia, wyposażonego we wszelkie udogodnienia i infrastrukturę, pozwalające na ucieczkę od miejskiego życia. 

Ale to były lata 70’ i nikt nie myślał o tym, że ktoś może mieć problem z dojeżdżaniem do pracy samochodem, który wtedy postrzegany był wciąż jako symbol prestiżu i niezależności. W efekcie duża część mieszkańców tego amerykańskiego miasta-ogrodu, by dotrzeć do pracy, musi dojechać autem do oddalonego o 25 kilometrów centrum Baltimore albo do Columbia Mall. I to  ma się teraz zmienić. Columbia ma zyskać prawdziwe centrum z prawie 0,5 metrów kwadratowych powierzchni biurowej i co nawet ważniejsze – dobrze skomunikowane z zielonymi osiedlami. Będzie można się tam łatwo dostać się nie tylko komunikacją miejską czy rowerem, ale też… pieszo. To ma być gruntowna zmiana i zerwanie z coraz bardziej męczącym samych Amerykanów dziedzictwem planowania miast zorientowanych na samochód. 

Gotowa jest już pierwsza część biurowego kompleksu Merriweather District, gdzie wprowadzają się najemcy. Całość została pomyślana jako przestrzeń wielofunkcyjna, w które się nie tylko pracuje, ale spędza się też czas po południu, przychodząc na koncert, kolacje ze znajomymi, czy na basen. A wszystko dostępne w promieniu 15-30 minut spaceru do miejsca zamieszkania.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Beton bez cementu

Miesięczny bilet napędza kolej

Kopenhaga pełna osiedli z kontenerów

Elektryczne taksówki niebawem polecą

Biblioteki na kółkach

Koniec poczty lotniczej

Ludzie uczą mówić rośliny