Skip to main content

Dziennikarstwo naprawdę uczestniczące

Jeśli ktoś nie słyszał jeszcze nazwy Immersive Journalism to powinien wiedzieć, że wkrótce może być o nim głośno. Media zawsze lubiły technologiczne nowinki, czego telewizja jest najlepszym dowodem. Teraz dziennikarze sięgają po wirtualne hełmy. Informacji nie będziemy już czytać, czy oglądać na ekranie. Założymy hełm i staniemy się uczestnikami zdarzeń. Szczególnie tych najbardziej przejmujących.

Wszystko zaczęło się od Nonny de la Peña, dziennikarki Newsweeka, która chciała napisać tekst o problemie głodu w Los Angeles. Historię człowieka cierpiącego na cukrzycę, który stojąc w kolejce do banku żywności zasłabł i dostał drgawek. Nie chciała jednak ani pisać artykułu ani robić filmu. ”Co myślicie o tym aby historię opowiedzieć tak, abyście pamiętali ją całym ciałem, a nie tylko mieli ją w głowie.” zadała pytanie na jednej z konferencji TEDa. I sięgnęła po hełm wirtualnej rzeczywistości. Zrobiła wizualizację, rodzaj filmu pt. “Hunger in Los Angeles”, którego premiera odbyła się na festiwalu w Sundance w 2012 roku. Jest to komputorowo stworzona wizja lokalna ze zdarzenia, a posiadacz wirtualnego hełmu wciela się w jedną z osób stojącą wówczas w kolejce. Uczestniczy w całej historii. Wielu oglądających film, po zdjęciu hełmu miało łzy w oczach.

Nonna de la Peña założyła nawet własną firmę Emblematic Group, która ma rozwijać tę technologię, aby filmy były jeszcze lepsze i bardziej realistyczne. A w głowie ma pełno przejmujących historii do opisania: zamach terrorystyczny na ulicach Damaszku, czy historia o tym jak funkcjonariusze U.S. Customs and Border Protection zatłukli na śmierć nielegalnego imigranta Anastasio Hernandez-Rojas. Jej najnowszy, wirtualny film “Kiya” odtwarza tragiczne wydarzenia, kiedy dwie siostry próbowały powstrzymać byłego chłopaka trzeciej z nich przed jej zastrzeleniem. Ludzie mogą tylko bezradnie przyglądać się takim zdarzeniom.
Dosłowność metody i łatwość w dokonaniu manipulacji powoduje, że projekt Nonna de la Peñy budzi kontrowersje. Niemniej trudno sobie wyobrazić, aby koncerny medialne odmówiły sobie tak angażującego środka przekazu i nie wykorzystały wirtualnego hełmu do tworzenia naprawdę przejmujących materiałów. Tylko dla widzów o mocnych nerwach, rzecz jasna.