Skip to main content

Tak w skrócie wygląda strategia Zjednoczonych Emiratów, które robią dziś ogromne inwestycje w uprawy warzyw i owoców pod dachem. Właśnie uruchamiają największą na świecie farmę pomidorów, gdzie krzaczki rosnąć będą na półkach. Bez tego typu projektów Arabowie wciąż będą uzależnieni od importu, który zapewnia im 80 proc. żywności.

To co robią na pustyni przy autostradzie z Dubaju do Abu Dhabi wygląda jak futurystyczna wizja naszego rolnictwa. W Madar Farms uprawy są nie tylko odporne na kaprysy pogody i bardzo sprawnie wykorzystują miejsce wcześniej całkiem nie nadające się do upraw (redukcja potrzeb przestrzennych sięga tu 98 proc.). Dziś jeszcze ważniejsze jest efektywne podejście do użycia niezwykle cennego surowca jakim jest woda. Całość to uprawy hydroponiczne, nic nie wsiąka w grunt, więc odzyskowi poddaje się 95 proc. niezużytej wody.

Madar Farms swoje pierwsze pole pomidorów ma uruchomić do końca tego roku, a pierwsze zbiory zorganizuje w 2021 roku (wcześniej specjalizowała się w uprawie liściastych nowalijek). Rząd Zjednoczonych Emiratów wiąże z nią spore nadzieje – jest to część programu rozwojowego, w ramach którego Abu Dhabi Investment Office zainwestowało 100 mld dolarów w cztery spółki z branży agtech. Dla wielu takie rozwiązanie może trącić sztucznością, ale w gruncie rzeczy ma w sobie sporo ze zrównoważonego rozwoju. To nie tylko kwestia efektywnego zużycia takich surowców jak woda (energię do oświetlenia grządek będą dostarczać panele słoneczne), ale także jedyny w tej szerokości geograficznej sposób na zapewnienie sobie lokalnych źródeł jedzenia (a przy tym wyeliminowanie śladu węglowego związanego z transportem). Taki jest zresztą jeden z kluczowych celów strategicznych Madara Farms.

Może być to projekt referncyjny dla wielu innych krajów nie tylko z rejonu Bliskiego Wschodu, ale wszędzie tam, gdzie rozwój tradycyjnych upraw jest trudny lub niemożliwy. Ważne aby zrobić to na dużą skalę i pokazać, że jest wykonalne i opłacalne. Hala, którą stawie Madar Farms jest całkiem duża – ma około 5 tys. metrów – ale to dopiero początek. Zajmuje bowiem zaledwie 10 proc. terenu jakie firma wynajęła w tutejszym parku przemysłowym.

/Fot: Ivan Radic//


PRZECZYTAJ TAKŻE:

1 odpowiedź na “Lokalne podmiejskie uprawy zamiast masowego importu żywności”

Zostaw odpowiedź na Mi Anuluj odpowiwedź

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Beton bez cementu

Miesięczny bilet napędza kolej

Kopenhaga pełna osiedli z kontenerów

Elektryczne taksówki niebawem polecą

Biblioteki na kółkach

Koniec poczty lotniczej

Ludzie uczą mówić rośliny