Skip to main content

W 2020 roku elektrycznych stacji ładowania samochodów będzie więcej niż stacji benzynowych. Takie są przewidywania przedstawione przez japoński koncern Nissana i dotyczą rynku brytyjskiego. Dziś różnica jest przeszło dwukrotna: 4,1 tys. stacji dla aut elektrycznych i 8,5 tys. stacji paliw. Fala umasowienia nowych pojazdów przybiera na sile, bo ich cena robi się coraz bardziej zbliżona do ceny aut spalinowych. Co więcej, biorąc pod uwagę rządowe dopłaty i koszty ładowania już dziś to opcja bardziej opłacalna.

Wyliczenia są proste. Najlepiej sprzedające się na wyspach auto pięciodrzwiowe, czyli Ford Focus, kosztuje od 16 do 26 tys. funtów (numer 2 całego rynku, wyprzedzany tylko przez mniejszego Forda Fiestę). Tymczasem dzięki sięgającym 4,5 tys. funtów rządowym dofinansowaniom cena katalogowa Nissana Leaf Visia to 21,5 tys. funtów. Co więcej biorąc pod uwagę duży koszt baterii, który w czasie użytkowania samochodu kompensuje niewielki koszt ładowania, Nissan od trzech lat oferuje dzierżawę akumulatorów. Wówczas koszt kupna pojazdu spada o 5 tys. funtów, do 16,5 tys. funtów. Wynosi niemal tyle samo co Focus w podstawowej wersji.

Do zapłacenia pozostaje comiesięczna rata: dla osób przejeżdżających około 15 tys. km to 77 funtów (dla każdego, kto podpisze umowę na co najmniej trzy lata). Biorąc pod uwagę, że przy takim przebiegu comiesięczne koszty ładowania w domu to kilkanaście funtów, wszystkie wydatki posiadacza auta elektrycznego zamykają się na poziomie 90 funtów. Tymczasem miesięczne koszty tankowania podobnie użytkowanego Forda Focusa to około 130 funtów miesięcznie.

Oszczędność sięga 40 funtów i jest na tyle istotna, że różnica w cenie samochodów zwraca się już po roku jazdy. Później do przodu są ci, którzy zdecydowali się na pojazd elektryczny.
Nic więc dziwnego, że Nissan przewiduje szybki wzrost ich sprzedaży oraz rozwój sieci ładowania. Do końca dekady sieć ma się podwoić.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.