Skip to main content

Burmistrz Londynu Sadiq Khan po przeprowadzeniu postpandemicznej analizy zmian w sposobie przemieszczania się mieszkańców uznał, że liczba podróży samochodem pozostaje na zbyt wysokim poziomie. Wszystko za sprawą bardzo powolnej odbudowy zaufania do transportu publicznego – z autobusów korzysta dziś 70 proc. pasażerów, którzy jeździli nimi przed pandemią, a metrem tylko 55 proc.

„Podczas gdy poczyniliśmy ogromne postępy w zwiększaniu ruchu pieszego i rowerowego w Londynie przez cały czas trwania pandemii, wykorzystanie samochodów pozostało niezmiennie na wysokim poziomie. Jeśli nie podwoimy naszych wysiłków, aby zapewnić bardziej ekologiczną, zrównoważoną przyszłość, zastąpimy jeden kryzys zdrowia publicznego innym – spowodowanym przez brudne powietrze i zablokowane drogi”, zapowiedział Sadiq Khan wyliczając, że ponad jedna trzecia podróży samochodowych londyńczyków mogłaby być pokonywana pieszo w czasie krótszym niż 25 minut, a dwie trzecie mogłoby być pokonywane rowerem w czasie krótszym niż 20 minut. 

Na razie bilans jest taki, że chociaż w czasie pandemii ruch rowerowy bardzo poważnie się ożywił – wzrósł o 22 proc. – to nie zniwelował odpływu pasażerów metra i autobusów.

Z drugiej strony według wyliczeń ratusza ruch na londyńskich drogach kosztuje stołeczną gospodarkę 5,1 miliarda funtów rocznie, czyli 1.211 funtów na kierowcę. „Większość ruchu drogowego jest spowodowana zbyt dużym zapotrzebowaniem na ograniczoną przestrzeń uliczną, co oznacza, że jedynym długoterminowym rozwiązaniem może być znaczne ograniczenie korzystania z samochodów na rzecz bardziej ekologicznych środków podróży”, dodał burmistrz.

Z kolei Nick Bowes, szef londyńskiego think-tanku Centre for London, zasugerował, że z biegiem czasu zmniejszyła się skuteczność opłaty za wjazd do centrum miasta, czyli tzw. Congestion Charge. „Burmistrz musi być odważny i wprowadzić prostszy, inteligentniejszy i sprawiedliwszy system opłat dla użytkowników dróg, który zastąpi zarówno Congestion Charge, jak i Ultra Low Emission Zone (strefa niskiej emisji – red.). Taki system rozwiązałby problem zatorów, poprawiłby jakość powietrza i promowałby podróżowanie transportem publicznym, pieszo i rowerem, dzięki pobieraniu od kierowców opłat za przejechaną milę. Mógłby również odegrać kluczową rolę w wypełnieniu dziury w budżecie Transport for London”, przekonuje Nick Bowes.

Czytaj więcej na Smart Transport

/Fot: Chris Beckett//

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Zielona ścieżka PZU

Wojna o wodę

Bolesne lekcje segregacji śmieci

Rowery „minibusy” z małymi pasażerami