Skip to main content

W zeszłym roku brytyjska prasa oburzała się, że w najlepszych londyńskich dzielnicach – Kensington i Chelsea – jest aż 1652 luksusowych pustych apartamentów. I nie mówimy tu o 3-pokojowych mieszkaniach, ale często o kilkuset-metrowych willach albo liczących po kilka tysięcy metrów pałacach. Te pustostany są nazywane potocznie “buy-to-leave”, bo najczęściej kupowane są nie po to, by w nich mieszkać, ale ze względu na swoja atrakcyjność inwestycyjną. Ich właściciele często mają po kilka takich nieruchomości w różnych szerokościach geograficznych i w nie których zdarza im się nawet nigdy nie być. Nie zainteresowani są nawet ich wynajmem, bo traktują je jedynie jako formę lokaty kapitału. Efekt jest taki, że ceny wszystkich nieruchomości znajdujących wokół zaczynają rosnąc w szaleńczym tempie i świetnym przykładem jest właśnie Londyn.

Tego błędu nie chciało powtórzyć kanadyjskie Vancouver. Dlatego prawie dwa lata temu miasto postanowiło opodatkować puste mieszkania. Dzięki temu w zeszłym roku połowa apartamentów i domów wróciła na rynek wynajmu, obniżając ceny nieruchomości. Reszta właścicieli musiała zapłacić podatek, dzięki czemu do kasy miasta wpłynęło 38 milionów dolarów, z których większość została przeznaczona na budowę i wynajem tanich mieszkań.

To jednak nic w porównaniu z tym ile na takim podatku mogłyby zarobić europejskie enklawy luksusu. Szacuje się, że w Londynie w najdroższych dzielnicach nawet 30 proc. nieruchomości może być puste lub „używane sporadycznie”. Oczywiście nie jest łatwo oszacować ile dokładnie jest takich lokali, ale wystarczy zobaczyć w ilu procentach mieszkań w nowych apartamentowcach pali się wieczorem światło.

Dlatego Vancouver zaczęło od sprawdzania nieruchomości, które nie zużywały dużo energii elektrycznej. Szybko się okazało, że takich pustostanów najwięcej jest w najdroższych dzielnicach. Drogą Vancouver poszły też inne miasta, jak Melbourne czy Oakland. Za to wciąż problemu starają się nie wiedzieć największe metropolie, takie jak Nowy Jork. A szacuje się, że w amerykańskiej metropolii znajduje się nawet 75 tys. mieszkań o niskim zużyciu prądu, w których można by pomieścić całą bezdomną populację miasta. Tym bardziej, że podatek od pustostanów nie tylko zapewnia miastu dodatkowe wpływy, ale też sprawia, że duża część z tych nieruchomości wraca na rynek zwiększając podaż i doprowadzając od spadku często horrendalnych cen mieszkań.

4 Replies to “Kanadyjczycy znaleźli prosty sposób na finansowanie budowy tanich mieszkań”

  1. Źródła o Vancouver ze wprowadzili podatek i skasowali ? Czy to ich chęci i prognozy ?

  2. pomysł tak prosty, ze prostacki. Jedyną „genialną myślą” jest opodatkowanie, czyli ukradzenie komuś kto zapłacił z pieniedzy opodatkowanych wcześniej PITem, kto zapłacił VAT, kto kupując dal zarobek pracownikom budów, architektom wnętrz, kafelkarzom, malarzom. Wyjdzie im to bokiem. Tu się wstawi słupa, aż się sprzeda jakiemus innemu naiwnemu, a pieniądze pójdą sobie.

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Ptak oceanu rozwija skrzydła i żegluje

Spowolnić rowery elektryczne

Sodowy beton pochłania CO2

Drzewa jako budowniczy

Rowerowe taksówki w Paryżu

Hiszpania walczy z suszą