Skip to main content

Amerykanie są już nieco zrażeni do żywności ekologicznej sprzedawanej w supermarketach. Ich wątpliwości nie budzi sama idea, ale jej komercjalizacja. Przede wszystkim idzie o ceny. Jak wyliczyli badacze z National Academy of Sciences, koszty jakie trzeba ponosić prowadząc uprawę ekologiczną są 7 – 13 proc. wyższe niż w tradycyjnych uprawach. Tymczasem produkty są droższe aż o 30 proc., a nawet więcej. Stały się po prostu towarem premium. Dziś płaci się za to, że konsumenci są gotowi przepłacać za rzeczywistą wartość towaru, tak jak ma się to w branży modowej czy dóbr luksusowych.
Co więcej, uprawa ekologiczna nie oznacza całkowitego braku pestycydów, a ich organiczne odpowiedniki dla środowiska mogą być nawet groźniejsze niż te syntetyczne. Na tego typu przybytkach natury także pracownicy nie są traktowani w nadzwyczaj uczciwy sposób – m.in. naruszane są przepisy o płacy minimalnej.
Sklepowa żywność ekologiczna wyrosła na biznes taki, jak każdy inny. Dlatego coraz więcej klientów odwraca się od tego typu produktów. Alternatyw szuka na lokalnych targowiskach żywnościowych, których jest coraz więcej. Etykieta eko traci na znaczeniu, a zyskuje fakt, że kupuje się bezpośrednio od farmerów. A ceny nie są wcale wyższe niż w markecie.

PRZECZYTAJ TAKŻE:

PO KAWIE, CZAS NA GRZYBKI KAŻDY MOŻE MIEĆ WŁASNĄ FARMĘ MIEJSKĄ ZBIÓR OWOCÓW W MIEJSKIM PARKU